3 miesiące i kilka przypomnień to nadal za mało, jak się okazuje, żeby otrzymać zwrot za odwołane zawody w naszym klubie. Pytam więc w prost
- to kwestia bylejakości w zarządzaniu, czy może ktoś bardzo potrzebował sobie te pieniądze przywłaszczyć? Ton ostry, wyjątkowo rzadko używam. Pieniądze nieduże, ale jestem człowiekiem zasadniczym. Proponuję wprowadzić możliwość odpłatności za zawody po ich odstrzelaniu. Skoro osoba odpowiedzialna za zwrot nie potrafi wykonać tej niezwykle złożonej i skomplikowanej oraz czasochłonnej czynności w ciągu kwartału to może dobrym pomysłem mogłoby być jej odciążenie, albo wysłąnie na zasłużony odpoczynek?